sobota, 18 kwietnia 2015

Prolog 3: Szafa skrywająca sekret

            Na starym zegarze z kukułką wskazówka dochodziła do godziny 6 gdy lolitka wyszła z domu. Jak każdego dnia, kiedy skończyła przygotowywać śniadanie dla domowników, wychodziła, by nakarmić swoich zwierzęcych przyjaciół. Będąc już w piwnicy sprawnie układała do skrzynek przysmaki po czym z lekkim grymasem na twarzy podniosła wszystko. Pogrążona w myślach dziewczyna, nie zauważyła Lysandra, który obserwował ją przy otwartym oknie.
            - Witaj. Nie wiedziałem, że z Ciebie taki ranny ptaszek.
Fioletowo-włosa odwróciła się do chłopaka i odparła z uśmiechem:
            - Mam na głowie trochę obowiązków z których muszę się po prostu wywiązać. A, że chcę mieć też czas na przyjemności to muszę wstawiać wcześniej niż inni.
Różnooki kiwnął głową na znak zrozumienie.
            - Może Ci pomóc nieść? Te skrzynie wyglądają na ciężkie - zapytał zatroskanym głosem chłopak. Lolitka domyśliła się, że przyjaciel dostrzegł grymas bólu, mimo iż bardzo starała się tego nie okazywać.
            - Jeśli to nie będzie problem - odparła, a białowłosy w chwilę później zamknął okno. Lolitka położyła skrzynki na śniegu i czekając na chłopaka przejechała delikatnie dłonią po lewym ramieniu. Nocną ciszę zakłóciło ciche syknięcie. Prawa dłoń szybkim ruchem cofnęła się, po czym poprawiła opadającą na twarz grzywkę. Pogrążona w swoich myślach dziewczyna nie zauważyła kiedy Lysander zjawił się w progu. Dopiero na dźwięk jej imienia, myśli dziewczyny wróciły na ziemię. Różnooki nachylił się i podniósł ze śniegu wszystkie skrzynki po czym wyprostował się i uśmiechnął.
            - O nie - oburzyła się lolitka - Miałeś mi pomóc a nie robić wszystko za mnie!
            - A ja jestem mężczyzną i nie pozwolę, by w moim towarzystwie taka piękna kobieta była traktowana jak tragarz.
Policzki dziewczyny lekko się zaróżowiły, ale mimo to nie dawała za wygraną.
            - Ale jednocześnie jesteś moim gościem, a nie pracownikiem. To nie wypada tak zaganiać gości do pracy.
            - Ależ ja sam się zaoferowałem.
            - Tylko, że... - mówiła już bez przekonania.
            - Dla mnie to będzie czysta przyjemność madame.
Fioletowo-włosa nie miała już żadnych argumentów, więc wypuściła głośno chmurę pary wodnej, po czym uśmiechnęła się i skapitulowała.
            Lysander szedł pół kroku za dziewczyną niosąc zwycięsko skrzynie. Natomiast lolitka idąc gładziła rękaw kurtki, pod którym znajdował się opatrunek. Stajnia do której doszli była ze starej cegły, gdzie dawne okienka były wypełnione słomą, która utrzymywała w środku wyższą temperaturę. Drewniane drzwi otworzyły się z trudem torując sobie drogę po warstwie śniegu. W chwilę później oboje znaleźli się we wnętrzu budynku. Konie i osły były pogrążone we śnie. Dziewczyna zabrała z rąk chłopaka dwie skrzynki w których były marchewki i położyła je na ziemi przy składziku na sprzęt jeździecki. Następnie na otworzyła drzwi i gestem ręki zaprosiła przyjaciela do środka. To pomieszczenie roiło się od królików o wszystkich możliwych kolorach sierści. Od białych do czarnych jak węgiel. Od jednobarwnych do tych łaciatych. Spały w grupkach na blokach słomy. Na dźwięk otwieranych drzwi ich duże uszy poszybowały w górę i rejestrowały najmniejszy szmer. Oboje nie zdążyli poukładać wszystkich sałat, kiedy wszystkie króliki przykicały na poczęstunek. Króliki jadły, a obydwoje wydawali się dwoma posągami. Dopiero gdy króliki zaspokoiły swój głód i kilka z nich z zaciekawieniem spoglądały na ludzi. Lysander otrząsnął się i usadowił jednego z nich na kolanach i głaskał jego futerko.
            - Nad czym rozmyślałeś? - zapytała cicho i delikatnie jakby bojąc się, że zbyt głośna rozmowa może zniszczyć ten miły nastrój.
            - Nad swoim dzieciństwem... oraz nad przyszłością królików - mówiąc to spojrzał na trzymanego w dłoniach szaraka.
Długowłosa westchnęła.
            - Większość królików zostaną sprzedane i przerobiona na futra i mięso. Niekiedy ktoś kupuje je jako domowego pupila. Tyle mogę powiedzieć na temat ich przyszłości. Ale na temat Twojej przeszłości wiem nie wiele. Jedyne co mogę powiedzieć to że kochasz zwierzęta.
            - Jak doszłaś do wniosku, że kocham zwierzęta?- rzekł podnosząc jedną brew i uśmiechając się delikatnie.
            - Tylko osoba która dobrze zna zwierzęta, która wie jak zaskarbić ich zaufanie i umie czytać z głębi ich oczu. Która potrafi dostrzec jakie niezwykłe są zwierzęta... Jest w stanie zobaczyć to czego nie widzą ludzie na pierwszy rzut oka. A zwierząt nikt nie zrozumie jeśli ich naprawdę nie pokocha i nie poświęca im wiele czasu by zobaczyć to co się kryje w ich duszach.
            - Idealnie to ujęłaś. Więc jeśli tak bardzo Ci zależy to uchylę rąbka mojej przeszłości. Wiesz już, że mieszkałem na wsi. Rodzice hodowali wiele zwierząt... Między innymi króliki. Od najmłodszych lat lubiłem przebywać w ich towarzystwie. Byłem bardzo niezadowolony gdy rodzice powiedzieli mi jaki los czeka te wspaniałe zwierzątka. Kilka miesięcy później Leo powiedział, że przenosi się do stolicy, by kontynuować naukę. Od razu zapowiedziałem, że zamieszkam z nim. Co roku do odwiedzamy rodziców, ale nie tęsknię za nimi szczególnie - cały czas spoglądał na nią z tym swoim ciepłym uśmiechem.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech po czym spojrzała na dwa przekomarzające się króliczki. Kiedy skończyły odwróciłam się do chłopaka, którego wyraz twarzy zmienił się na poważny. Różnooki spojrzał na dziewczynę i po chwili wewnętrznych walk odezwał się.
            - W czasie kolacji, w chwili gdy prezentowano nam prace twojej siostry, miałem wrażenie, że na twojej twarzy zakradł się cień smutku.
            - Po prostu nie lubię kiedy muszę kłamać, ani tego jak ktoś przy mnie kłamie.
            - Jak to musisz kłamać?
            - To skompilowana historia i nie chcę cię zanudzać. Poradę sobie z tym sama.
            - Jeśli nie daje się rady samemu, to nie powinno się wstydzić prosić kogoś o pomoc - mówiąc to chłopak schował dłoń lolitki we własne i delikatnie muskał kciukiem.
            - W rodzinie nikt mi nie wierzy. Nie raz to przerabiałam i Hannah zawsze wygląda w oczach innych jak święty, a ja... - urwała i po wzięciu głębokiego oddechu, kontynuowała - Kolejną, rzeczą jest to, że cenię sobie życie, więc lepiej będzie jak będę grzecznie udawać, że wszystko jest porządku i za kilka miesięcy wyjechać do Paryża.
            - Ale nie jest w porządku. Mi możesz powiedzieć, wysłucham Cię i pomogę na ile będzie mnie stać.
            - Dziękuje Lysandrze, ale ja po prostu nie chcę nikogo w to wplątywać. Wystarczy mi że ja muszę cierpieć i nie chcę by wam też się przytrafiło...
            Lolitka przerwała słysząc otwieranie się drzwi i pogwizdywanie ojca w stajni. Wstała, a tuż za nią białowłosy puszczając dłoń dziewczyny.
            - Choć. Chcę pokazać ci pewne miejsce. - Oczy dziewczyny zaświeciły płomykami radości jakby zapomniały o poprzednim nastroju. Lysander zaśmiał się z nagłej poprawy nastroju i ruszył za długowłosą. Szli po drewnianych schodach. Lolitka cicho niczym duch, a chłopaka co krok wywołując skrzypienie desek. Oboje stanęli u szczytu schodów. Znajdowali się na zakurzonym strychu. Wszędzie stały różne kartony czy pogryzione przez gryzonie meble. A całość otulona pajęczymi nićmi. Wokół było mnóstwo kurzu.
            - I to miejsce chciałaś mi pokazać?
            - Nie. Ale zanim cię tam zaprowadzę. Muszę zadać ci jedno pytanie... To miejsce jest dla mnie wyjątkowe. I gdyby ktoś niepowołany by się o tym dowiedział, pękła by bezpowrotnie bańka magii. Miejsce to jest dla mnie jednym z niewielu miejsc gdzie czuję się bezpieczna. Gdzie mogę być w pełni sobą. Ale by tak pozostało musi to pozostać tajemnicą.
            - Rozumiem. Obiecuję, że nikomu nic nie zdradzę.
            - Dziękuje - rzekła przytulając się do białowłosego. Niestety zaraz tego pożałowała, bo ból w ramieniu przypomniał o sobie. Udając, że wszystko jest w najlepszym porządku odsunęła się i skierowała się w stronę garderoby. Mebel był wykonany na wzór tych stojących niegdyś na królewskich dworach. Tyle że ten był już mocno zniszczony. Dziewczyna otworzyła drzwiczki i weszła do środka, ciągnąc za sobą Lysandra. Kiedy drzwiczki zatrzasnęły się za nimi wewnątrz zapanowała egipska ciemność. Lysander kilka razy wołał dziewczynę, ale bez skutku. Dopiero po kilkunastu sekundach dało się obejrzeć wnętrze szafy. Na jednej ze ścianek była przymocowana drabinka, prowadząca do kwadratowego otworu, z którego dobiegało światło. Kiedy chłopak przyzwyczajał wzrok do światła coś zatrzymywało część światła. Po chwili wiedział już, że jest to głowa towarzyszki. Szczebel po szczeblu wspinał się na górę. To co ujrzał było trudne do opisania prostymi słowami...

4 komentarze:

  1. Nadal mieszane są narracje, ale już nie tak jak wcześniej
    Podoba mi się Lysio - szarmancki, grzeczny i taki uroczy.
    Tajemniczość bohaterki intryguje mnie, a to miejsce, do którego oboje się udali, wzbudza zainteresowanie :)
    Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje.
      Piszę rozdział w dzień a poprawiam go z tydzień i nadal źle xd Chyba jednak powinnam pisać w pierwszej osobie.

      Usuń
  2. WybaczwybaczwybaczwybaczWYBAAAACZ!
    Przepraszam, że komentuję tak późno, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie ;( Musiałam jakoś znaleźć link do twojego bloga, a że to nie jest łatwe to też trochę minęło xdd
    Tak jak wspominała osoba wyżej, zdarza ci się pisać raz jako ty, a raz jako narrator. Na początku się gubiłam i nie wiedziałam o co chodzi, ale widzę, że w tym rozdziale jest już mniej takich błędów xd
    Jeśli chodzi o tą kryjówkę, to na początku myślałam, że ona go zaprowadzi na wysypisko (You know what in I mean) xd No ale teraz myślę, że po prostu chodzi o widok z dachu xddd
    Czekam na następny i życzę duuużo wenki ^^ ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje miłosierdzie nie zna granic więc wybaczam :P
      Co do narracji nie jestem przyzwyczajona do niej i tworząc ten blog chciałam się że tak powiem nauczyć pisać w trzeciej osobie. Jak widać z marnym skutkiem xd No cóż człowiek uczy się na błędach ;)
      Wysypisko to nie tutaj :P O widok z dachu też nie chodzi, ale blisko, blisko jesteś ;)
      Dziękuje bardzo ^^

      Usuń