wtorek, 21 lipca 2015

Zawieszenie :(

Nie było mnie tu co najmniej długo, a kiedy już się pojawiam to obwieszcza wszem i wobec, że blog zostanie zawieszany na czas dłużej nieokreślony. Zanim mnie wyzwiecie i spróbujecie zabić, oto lista powodów mojej smutnej decyzji.

Zacznę od tego jak to się zaczęło czyli od wakacji zeszłego roku. Wtedy zaczęłam pisałam plany i pierwsze rozdziały. Ale zaledwie po miesiącu porzuciłam wszystko, bo poznałam dziewczynę zwaną Słodkasasa i dzięki niej i Clarze powstał nasz wspólny blog. Lecz mi to było za mało i w końcu zdecydowałam się jednak pisać ten blog. Niestety krótko później były problemy zarówno życiowe jak i techniczne (czytaj: szlaban). Potem przyszła szkoła i poprawianie ocen na koniec roku. Wszystko miałam nadrobić w czerwcu, ale pech mnie prześladuje i złapałam wirusa na laptopie. Wszystko co miałam zostało doszczętnie skasowane! Wszystko nad czym pracowałam dniami i nocami przez ostatnie wakacje szlak trafił. Gotowe fragmenty i rozdziały do obydwu blogów rozpiski, miejsca i scenariusze akcji, pomysły na nowe blogi. Wszystko! Gdyby ktoś mnie zapytał czy jestem zła odpowiedziałabym, że nie, że jestem wściekła. Ale to nadal nic nie zmienia i pozostaje mi tylko pisanie od nowa.

Ten blog miał być taki bajkowy, romantyczny i tak wspaniały, że aż nierealny. Ale teraz nie za bardzo mi się to wszystko podoba. Teraz chcę trochę zmienić tę historię. Ale na to potrzeba czasu więc nie wiem kiedy tu wrócę. A przede wszystkim czy w ogóle wrócę. Jeśli wrócę do pisania tego bloga to najprawdopodobniej zacznę od poprawy tego co aktualnie mam ;)

Kolejny argument to brak chęci do pisania. Za dużo się napisałam w szkole to teraz w wakacje mi się nie chce. W sumie nic mi się nie chcę. Brak chęci do czegokolwiek . Nie powiem co będzie z drugim blogiem, czy pierwszym jak kto woli, raczej (tak na 99%) pisać będę, głównie dlatego, że mam jakąś tam motywacje i pewne zobowiązania.

Nie przedłużając macham wam wszystkim łapką na pożegnanie. Tak jakbym kończyła gimnazjum. Dla mnie są wakacje od pisania, pora odpoczynku i regeneracji. A potem wrócę. Wrócę ale wiele się zmieni. Część kolegów zostanie część odejdzie i przyjdą nowi. Nowe znajomości i przygody. Nawet jak buda taka sama to jednak będzie to nowa przygoda. Niosąc stary plecak doświadczeń i zbierając nowe rzeczy do niego. I dalej mknąć przez podróż życia, wprost do mety...


Buone Vacanze!

sobota, 18 kwietnia 2015

Prolog 3: Szafa skrywająca sekret

            Na starym zegarze z kukułką wskazówka dochodziła do godziny 6 gdy lolitka wyszła z domu. Jak każdego dnia, kiedy skończyła przygotowywać śniadanie dla domowników, wychodziła, by nakarmić swoich zwierzęcych przyjaciół. Będąc już w piwnicy sprawnie układała do skrzynek przysmaki po czym z lekkim grymasem na twarzy podniosła wszystko. Pogrążona w myślach dziewczyna, nie zauważyła Lysandra, który obserwował ją przy otwartym oknie.
            - Witaj. Nie wiedziałem, że z Ciebie taki ranny ptaszek.
Fioletowo-włosa odwróciła się do chłopaka i odparła z uśmiechem:
            - Mam na głowie trochę obowiązków z których muszę się po prostu wywiązać. A, że chcę mieć też czas na przyjemności to muszę wstawiać wcześniej niż inni.
Różnooki kiwnął głową na znak zrozumienie.
            - Może Ci pomóc nieść? Te skrzynie wyglądają na ciężkie - zapytał zatroskanym głosem chłopak. Lolitka domyśliła się, że przyjaciel dostrzegł grymas bólu, mimo iż bardzo starała się tego nie okazywać.
            - Jeśli to nie będzie problem - odparła, a białowłosy w chwilę później zamknął okno. Lolitka położyła skrzynki na śniegu i czekając na chłopaka przejechała delikatnie dłonią po lewym ramieniu. Nocną ciszę zakłóciło ciche syknięcie. Prawa dłoń szybkim ruchem cofnęła się, po czym poprawiła opadającą na twarz grzywkę. Pogrążona w swoich myślach dziewczyna nie zauważyła kiedy Lysander zjawił się w progu. Dopiero na dźwięk jej imienia, myśli dziewczyny wróciły na ziemię. Różnooki nachylił się i podniósł ze śniegu wszystkie skrzynki po czym wyprostował się i uśmiechnął.
            - O nie - oburzyła się lolitka - Miałeś mi pomóc a nie robić wszystko za mnie!
            - A ja jestem mężczyzną i nie pozwolę, by w moim towarzystwie taka piękna kobieta była traktowana jak tragarz.
Policzki dziewczyny lekko się zaróżowiły, ale mimo to nie dawała za wygraną.
            - Ale jednocześnie jesteś moim gościem, a nie pracownikiem. To nie wypada tak zaganiać gości do pracy.
            - Ależ ja sam się zaoferowałem.
            - Tylko, że... - mówiła już bez przekonania.
            - Dla mnie to będzie czysta przyjemność madame.
Fioletowo-włosa nie miała już żadnych argumentów, więc wypuściła głośno chmurę pary wodnej, po czym uśmiechnęła się i skapitulowała.
            Lysander szedł pół kroku za dziewczyną niosąc zwycięsko skrzynie. Natomiast lolitka idąc gładziła rękaw kurtki, pod którym znajdował się opatrunek. Stajnia do której doszli była ze starej cegły, gdzie dawne okienka były wypełnione słomą, która utrzymywała w środku wyższą temperaturę. Drewniane drzwi otworzyły się z trudem torując sobie drogę po warstwie śniegu. W chwilę później oboje znaleźli się we wnętrzu budynku. Konie i osły były pogrążone we śnie. Dziewczyna zabrała z rąk chłopaka dwie skrzynki w których były marchewki i położyła je na ziemi przy składziku na sprzęt jeździecki. Następnie na otworzyła drzwi i gestem ręki zaprosiła przyjaciela do środka. To pomieszczenie roiło się od królików o wszystkich możliwych kolorach sierści. Od białych do czarnych jak węgiel. Od jednobarwnych do tych łaciatych. Spały w grupkach na blokach słomy. Na dźwięk otwieranych drzwi ich duże uszy poszybowały w górę i rejestrowały najmniejszy szmer. Oboje nie zdążyli poukładać wszystkich sałat, kiedy wszystkie króliki przykicały na poczęstunek. Króliki jadły, a obydwoje wydawali się dwoma posągami. Dopiero gdy króliki zaspokoiły swój głód i kilka z nich z zaciekawieniem spoglądały na ludzi. Lysander otrząsnął się i usadowił jednego z nich na kolanach i głaskał jego futerko.
            - Nad czym rozmyślałeś? - zapytała cicho i delikatnie jakby bojąc się, że zbyt głośna rozmowa może zniszczyć ten miły nastrój.
            - Nad swoim dzieciństwem... oraz nad przyszłością królików - mówiąc to spojrzał na trzymanego w dłoniach szaraka.
Długowłosa westchnęła.
            - Większość królików zostaną sprzedane i przerobiona na futra i mięso. Niekiedy ktoś kupuje je jako domowego pupila. Tyle mogę powiedzieć na temat ich przyszłości. Ale na temat Twojej przeszłości wiem nie wiele. Jedyne co mogę powiedzieć to że kochasz zwierzęta.
            - Jak doszłaś do wniosku, że kocham zwierzęta?- rzekł podnosząc jedną brew i uśmiechając się delikatnie.
            - Tylko osoba która dobrze zna zwierzęta, która wie jak zaskarbić ich zaufanie i umie czytać z głębi ich oczu. Która potrafi dostrzec jakie niezwykłe są zwierzęta... Jest w stanie zobaczyć to czego nie widzą ludzie na pierwszy rzut oka. A zwierząt nikt nie zrozumie jeśli ich naprawdę nie pokocha i nie poświęca im wiele czasu by zobaczyć to co się kryje w ich duszach.
            - Idealnie to ujęłaś. Więc jeśli tak bardzo Ci zależy to uchylę rąbka mojej przeszłości. Wiesz już, że mieszkałem na wsi. Rodzice hodowali wiele zwierząt... Między innymi króliki. Od najmłodszych lat lubiłem przebywać w ich towarzystwie. Byłem bardzo niezadowolony gdy rodzice powiedzieli mi jaki los czeka te wspaniałe zwierzątka. Kilka miesięcy później Leo powiedział, że przenosi się do stolicy, by kontynuować naukę. Od razu zapowiedziałem, że zamieszkam z nim. Co roku do odwiedzamy rodziców, ale nie tęsknię za nimi szczególnie - cały czas spoglądał na nią z tym swoim ciepłym uśmiechem.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech po czym spojrzała na dwa przekomarzające się króliczki. Kiedy skończyły odwróciłam się do chłopaka, którego wyraz twarzy zmienił się na poważny. Różnooki spojrzał na dziewczynę i po chwili wewnętrznych walk odezwał się.
            - W czasie kolacji, w chwili gdy prezentowano nam prace twojej siostry, miałem wrażenie, że na twojej twarzy zakradł się cień smutku.
            - Po prostu nie lubię kiedy muszę kłamać, ani tego jak ktoś przy mnie kłamie.
            - Jak to musisz kłamać?
            - To skompilowana historia i nie chcę cię zanudzać. Poradę sobie z tym sama.
            - Jeśli nie daje się rady samemu, to nie powinno się wstydzić prosić kogoś o pomoc - mówiąc to chłopak schował dłoń lolitki we własne i delikatnie muskał kciukiem.
            - W rodzinie nikt mi nie wierzy. Nie raz to przerabiałam i Hannah zawsze wygląda w oczach innych jak święty, a ja... - urwała i po wzięciu głębokiego oddechu, kontynuowała - Kolejną, rzeczą jest to, że cenię sobie życie, więc lepiej będzie jak będę grzecznie udawać, że wszystko jest porządku i za kilka miesięcy wyjechać do Paryża.
            - Ale nie jest w porządku. Mi możesz powiedzieć, wysłucham Cię i pomogę na ile będzie mnie stać.
            - Dziękuje Lysandrze, ale ja po prostu nie chcę nikogo w to wplątywać. Wystarczy mi że ja muszę cierpieć i nie chcę by wam też się przytrafiło...
            Lolitka przerwała słysząc otwieranie się drzwi i pogwizdywanie ojca w stajni. Wstała, a tuż za nią białowłosy puszczając dłoń dziewczyny.
            - Choć. Chcę pokazać ci pewne miejsce. - Oczy dziewczyny zaświeciły płomykami radości jakby zapomniały o poprzednim nastroju. Lysander zaśmiał się z nagłej poprawy nastroju i ruszył za długowłosą. Szli po drewnianych schodach. Lolitka cicho niczym duch, a chłopaka co krok wywołując skrzypienie desek. Oboje stanęli u szczytu schodów. Znajdowali się na zakurzonym strychu. Wszędzie stały różne kartony czy pogryzione przez gryzonie meble. A całość otulona pajęczymi nićmi. Wokół było mnóstwo kurzu.
            - I to miejsce chciałaś mi pokazać?
            - Nie. Ale zanim cię tam zaprowadzę. Muszę zadać ci jedno pytanie... To miejsce jest dla mnie wyjątkowe. I gdyby ktoś niepowołany by się o tym dowiedział, pękła by bezpowrotnie bańka magii. Miejsce to jest dla mnie jednym z niewielu miejsc gdzie czuję się bezpieczna. Gdzie mogę być w pełni sobą. Ale by tak pozostało musi to pozostać tajemnicą.
            - Rozumiem. Obiecuję, że nikomu nic nie zdradzę.
            - Dziękuje - rzekła przytulając się do białowłosego. Niestety zaraz tego pożałowała, bo ból w ramieniu przypomniał o sobie. Udając, że wszystko jest w najlepszym porządku odsunęła się i skierowała się w stronę garderoby. Mebel był wykonany na wzór tych stojących niegdyś na królewskich dworach. Tyle że ten był już mocno zniszczony. Dziewczyna otworzyła drzwiczki i weszła do środka, ciągnąc za sobą Lysandra. Kiedy drzwiczki zatrzasnęły się za nimi wewnątrz zapanowała egipska ciemność. Lysander kilka razy wołał dziewczynę, ale bez skutku. Dopiero po kilkunastu sekundach dało się obejrzeć wnętrze szafy. Na jednej ze ścianek była przymocowana drabinka, prowadząca do kwadratowego otworu, z którego dobiegało światło. Kiedy chłopak przyzwyczajał wzrok do światła coś zatrzymywało część światła. Po chwili wiedział już, że jest to głowa towarzyszki. Szczebel po szczeblu wspinał się na górę. To co ujrzał było trudne do opisania prostymi słowami...

wtorek, 24 lutego 2015

Prolog 2: Spotkanie

         Siedziała na zwalonym konarze przy drodze, rozmyślając o niedalekiej przyszłości. Nawet nie zauważyła, kiedy słońce schyliło się ku horyzontowi. Dopiero Lili - mała króliczka swoim wierceniem wyrwała dziewczynę z zamyślenia. Na niebie robiło się coraz ciemniej, więc postanowiła wrócić do przytulnego, ciepłego domu. Zanim jednak wcieliła mój plan w życie, usłyszała odgłos silnika.
         -Przecież nikt tu nie przyjeżdża, nie w zimie - zamyśliła się fiołkowo-włosa, próbując zlokalizować skąd pochodzi ten dźwięk. Pchana ogromną ciekawością, weszła na wyższą gałąź, by lepiej przyjrzeć się okolicy. Zauważyła dwóch mężczyzn i dziewczynę w swoim wieku, którzy otwierali maskę samochodu. Lolitka była przekonana, że śni na jawie, gdyż wszyscy wyglądali jakby przyjechali z epoki wiktoriańskiej.
         To znaczy z tej samej epoki co fioletowo-włosa... Zamyślona wciąż spoglądała na trójkę przybyszów. W końcu widząc ich bezradność zeskoczyła na puch, okrywający ziemię niczym kołderka i wskoczyła na swoją śnieżnobiałą Nil'czi.
W chwilę później znalazła się przy zdziwionych przybyszach. Cała trójka spojrzała na nią jakbym była duchem. Nie wiedziała czy to przez jej ubiór, czy może zdziwili się, że ktoś tu mieszka na takim pustkowiu. Z gracją zeskoczyła z klaczy i podeszła do nich. Przerywając milczenie przedstawiła się i zaoferowała swoją pomoc. Mężczyźni pewnie dalej staliby w osłupieniu, gdyby dziewczyna o białych włosach nie podeszła i się nie przedstawiła. Miała na imię Rozalia i była zjawiskowo piękna. Zaraz po niej przywitał się jej chłopak, brunet o imieniu Leo, a następnie jego młodszy brat - białowłosy Lysander o charakterystycznych dwukolorowych tęczówkach.
         Delikatnie pocałował dziewczynę w dłoń, co wywołało u niej zaróżowienie policzków. Podeszła do dymiącej maski samochodu, a trójka przyjaciół śledziła każdy mój ruch. Po kilku minutach zauważyła przyczynę. Był to przetarty wężyk. Niestety w wozie nie było nic, co mogło naprawić uszkodzenie. Spojrzała w niebo, słońce już zaszło, a na bezchmurnym niebie zapalały się coraz to nowe gwiazdy. Z każdą chwilą robiło się coraz bardziej tajemniczo, ale jednocześnie i chłodniej. Rozalia już od dłuższego czasu zgrzytała zębami i przytulała się do swojego chłopaka. Panienka zaproponowała im by wzięli swoje bagaże i poszli za nią do domu na noc, by następnego dnia wrócić i zająć się ich wozem. Przybysze skwapliwie przyjęli propozycję. Mężczyźni wzięli bagaże, a lolitka spojrzała na białowłosą, której wyraźnie było zimno w tej krótkiej sukieneczce.
         - Rozalio, umiesz jeździć na koniu?
         - Nie. Dlaczego pytasz?
         -To pora się nauczyć - odpowiedziała radośnie dziewczyna, a bracia spojrzeli to na siebie, to na Roze ze zdziwieniem. Fioletowo-włosa w tym czasie pomogła dziewczynie wejść na klacz. Dała hasło do wymarszu i po przedzierania się przez zaspy ujrzeli zabudowania tonące pod warstwami śniegu.
         Normalnie nikt by się nie zdziwił, że tak późno przybyła do domu, ale dzisiaj nie była sama. Babcia podgrzewała zupę, a starsza dzieciarnia, która nie poszła jeszcze spać, pomagała w nakrywaniu stoły dla gości.
         Weszli na podwórze. Panienka poprosiła, aby weszli na chwilę do stajni, gdzie pomogła zejść z klaczy białowłose. Kiedy rozkulbaczała Nil'czi wymieniając się różnymi informacjami oraz udzielając im wyjaśnień, do stajnie wparowała starsza siostra dziewczyny turkocząc jak strzała.
         - Siorka, co to za goście? Skąd ty ich wytrzasnęła? Co tu robią? Co to za dziwne stroje??? Młoda pośpiesz się z tym osłem! Wszyscy są bardzo ciekawi. A babka podgrzewa zupę i ale ta zaraz wyparuje jak zaraz nie przyjdziecie.
         - Hannah, ile razy mam ci powtarzać, że jak gdzieś wchodzisz to można, chociaż zapukać, a nie przerywasz rozmowę w taki brutalny sposób - dziewczyna miała powyżej uszu jej zachowania, a skierowane w jej stronę słowa zignorowała. - A tak w ogóle to może się przedstawisz gościom? - Czerwono-oka blondynka podeszła i kolejno przywitała się z przybyszami. - Co masz na usprawiedliwienie takiego zachowania - dalej ciągnęła po raz tysięczny ten sam wykład.- Pali się coś?
         - Nooo nie, ale bardzo ciekawa jestem, mało kto nas tu odwiedza, a zwłaszcza w takiej porze.
         - A tak to, na czym Diana zupę podgrzewa? - dziewczyna, mimo, iż była osobą opanowaną to ledwo powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem. Z resztą nie tylko ona, bo pozostali również dyskretnie się uśmiechali.
         - Ach, ty zawsze zapędzisz mnie w krowi róg - machnęła zniesmaczona.
         - Mówi się kozi róg - Hannah spojrzała na siostrę wzrokiem zabójcy, ale nic więcej nie dodała. *To tak umrę.* Przeleciało przez myśl lolitce - No, ale chodźmy już, bo głodni na pewno jesteście - powiedziała zwracając się do trójki przyjaciół.
Przez większość nocy wszyscy wypytywali przybyszów o najróżniejsze rzeczy, a nastolatka chłonęła każde słowo, jednocześnie zerkając w stronę białowłosego. Nigdy nie szukała miłości, uważała, że jak przyjdzie czas, to sama zapuka do mych drzwi, myliła się, czeka czasem miłości wskazać drogę...
         Hannah, która siedziała koło swojej młodszej siostry, widząc jej zauroczenie i pragnąc jej dokuczyć zaczęła nawijać nieprzychylne historie na jej temat. Blondynka zaczęła opowiadać, wymieniając wszystkie dziwaczne upodobania to, jaką ma niedobrą siostrę. Lolitka z jednej strony chciała ją powstrzymać, ale z drugiej za bardzo bała się konsekwencji, jakie czekałyby ją wtedy. Zawsze mogła powiedzieć prawdę i podważać historie Hannah, niestety strach nie pozwalał jej na to. Aż w końcu rozgadana jak nigdy "wspomniała”, jaki ze mnie uparty osioł. Tak też często nazywała młodszą siostrzyczkę, lecz ta nic sobie z tego nie robiła. W końcu przyszedł czas na to, by zaprezentować osiołka z zupełnie innej strony. W tym czasie Lysander spoglądał na milczącą lolitkę, po czym z pogardą na jej siostrę. W końcu od tego opowiadania Hannah poczuła, że zaschło jej w gardle i wzięła łyk herbaty.
         - W gruncie rzeczy to masz nawet rację porównując minie do osiołka - odparła najnormalniej w świecie. Hannah kompletnie się tego nie spodziewała i o mało by się nie zakrztusiła, a fioletowo-włosa ciągnęła dalej:
         - Osły wbrew negatywnej opinii są bardzo mądrze. Osiołki mają istnie filozoficzny spokój. W przypadku spotkania dzikiego zwierzęcia konie, albo wstają na zadnich kopytach lub zabierają się wszystkimi kopytami w ziemię, przez co jest łatwym łupem dla szarżującego zwierzęcia takim jak np. gnu, nosorożce czy słonie. A osiołki na takim miejscu najczęściej albo idą dalej albo zatrzymują się by przepuścić rozwścieczonego zwierza. Dodatkowo osły są bardziej wytrwałe na trudu podróży. Osły może robią wszystko powoli, ale ich praca jest o wiele dokładniejsza niż innych zwierząt - wzięła łyk wody i kątem oka spojrzała na siostrę.
            -Trzeba dodać, że osiołki są bardzo pracowite, pomocne i... Mają takie wspaniałe oczy, których nie sposób znaleźć u innych zwierząt - przez cały czas młodzieniec spoglądał na pannienkę, z tym swoim tajemniczym uśmiechem - Wiem, bo jak byłem mały to również mieszkałem na wsi i nie raz przyglądałem się zwierzętom w gospodarstwie.
         W sercu i na ciele lolitki zrobiło się takie ciepło, że myślała, że się roztopi. Hannah oznajmiła, że pójdzie sprawdzić czy rodzeństwo śpi, a potem uda się na spoczynek. Leo zaczął opowiadać, że co roku przyjeżdża tędy, bo udaje się z bratem i dziewczyną do rodziców na wieś. Lysander zaproponował, że jak będą tu przyjeżdżać to chętnie wpadną. Mówiąc to popatrzył na fioletowo-włosą. A lolitka tylko westchnęła, a policzki przybrały kolor delikatnego różu. Zaraz wtrąciła się babci Diana mówiąc:
         - Szkoda, że wnuczka do szkoły wyjeżdża w wakacje i nie będzie mogła się z spotkać tak jak to miało miejsce dzisiaj - mrugnęła do wnuczki.
         - A do jakiego miasta się wybiera - zapytała Rozalia. Wiecznie rozgadana babcia odparła:
         - Do Paryża droga Rozalio, jak tylko skończy tu szkołę to zamieszka z moją młodszą córeczką. Kochana wnusia będzie uczęszczać do szkoły... Ech jak to się ona nazywała... Szkoła Kupidyna? Nieee... A no tak! Do Słodkiego Amorisa.
         - Co za zbieg okoliczności - odparła. - Ja i Lysio też tam uczęszczamy - Pierwszy raz od wejścia w ten temat, dziewczyna oderwała wzrok od jakże interesujących butów. - A więc będziemy mogły się częściej spotykać - zapiszczała Rozalia z wielką radością w głosie. Obie dziewczyny przytuliły się do siebie, bo mimo, iż znały się zaledwie kilka godzin to od razu czuły, że wyjdzie z tego wspaniała przyjaźń.
         Babcia zdążyła jeszcze tylko zaprezentować kilka szkiców i malunków wiszących na ścianie, które jak zapewniała jest dziełem Hannah, zanim dziadek spojrzał na zegar właśnie wybijała godzina 2:30.
         - No późno się zrobiły, a wy ani myślicie iść spać, tylko gadać i gadać byście chcieli. No porządek trzeba tu zrobić. Za pół godziny widzę wszystkich w łóżkach i nie ma sprzeciwu. A stół jutro sprzątniemy, bo z takimi zaspanymi ślepiami talerze pozbijacie - rzucił zawsze pogodny dziadek.
         Lysander i Leo dostali pokój po starszych braciach, którzy wyjechali do Anglii. Natomiast przyjaciółki miały spać na jednym łóżku, w pokoju które dzieliła z Hannah. Jeszcze chwilę dziewczyny ze sobą rozmawiały póki nie usłyszały dziadka, krzątającego się po korytarzu. Wkrótce Roza zasnęła z Lili przy głowie, a fioletowo-włosa usiadła na parapecie i wyciągnęła swój rysownik i spoglądała w srebrzysty księżyc. Nie mogła zasnąć była zbyt... Szczęśliwa i zakochana by teraz spać... Księżyc rozświetlał mrok w pokoju, a ona siedziała tak i rysowała nowych przyjaciół, a szczególnie jednego...

------------
Trochę później niż zaplanowałam, bo ostatnio czas spędzam poza domem na siłce czy na rowerze i prawie nie mam czasu na neta ;) Żyć nie umierać ;p Oby mi taka energia pozostała na długa :D 

poniedziałek, 16 lutego 2015

Prolog 1: Jak to się wszystko zaczęło...

        Słońce powoli wyłaniało się z za horyzontu. Świat czekał, opatulony mgiełką ciszy.
        - Kukurykuuuuu - zabrzmiało głośne witanie słońca przez najstarszego koguta.
        - Kukurykuuu, kukurykuuu - ponowiły okrzyk radości inne koguty. Na ten sygnał wszystkie zwierzęta i ludzie wstawali. Rozpoczęła się poranna wrzawa. Wszyscy przecierali zaspane oczy.... No, prawie wszyscy. Na dachu stodoły ktoś już od dłuższego czasu siedział. Poranny wiatr musnął fiołkowe włosy i szare futerko zwierzaczka. Długowłosa dziewczyna, która przesiadywała w takich miejscach, odwróciła oczy od swojego rysownika. Jej błyszczące jak dwie krople wody, pełne głębi i tajemniczości, fioletowe oczy skierowały się w stronę uśmiechniętej tarczy słońca. Po chwili odwróciła się na moment w przeciwnym kierunku. Spojrzała na księżyc, który chował się, by odpocząć po całonocnej wędrówce. Dziewczyna z notesem w ręce i króliczkiem usadowionym na ramieniu, zwinnym ruchem zeskoczyła z dachu stodoły. Po ukryciu swojego zeszytu w swojej kryjówce, udała się do kuchni, by przygotować dla domowników śniadanie. Wraz z posprzątaniem zajęło jej to koło trzech kwadransów, po czym wróciła na podwórze. Słysząc odgłosy koni w stajni udała się w tym kierunku, mijając stado owiec. Jej ojciec nieudolni próbował zapanować nad klaczą, która nie dawała sobie założyć siodła. 
        - Ja się nią zajmę tato. Wiesz, że tylko mnie słucha - rzekła dziewczyna podchodząc do zwierzęcia. Mężczyzna tylko pokiwał głową i wyszedł na zewnątrz. Koń jak za dotknięciem różyczki stał się potulny niczym baranek. Fioletowo-włosa dziewczyna dokończyła to co zamierzał zrobić ojciec i po chwili Nilczi była gotowa do drogi. Wróciła się jeszcze po notes i przy pomocy psów oraz swojej białej klaczy Nil'czi, wprowadziła zwierzęta na pastwisko, by mogły posilić się świeżą trawą. Wystarczyło przejść przez niemal nieuczęszczaną drogę i mały skrawek lasu, by dojść do uroczej łąki. Gdy zwierzęta zajęły się jedzeniem trawy lub piciem wody z przejrzystego strumienie, długowłosa odpoczywały w cieniu rozłożystej wierzby. Dziewczyna wyciągnęła swój blok i zaczęła coś w nim skrobać, ale po chwili jej oczy były skierowane gdzieś w martwy punkt na horyzoncie. Gdy tak siedziała poczuła na plecami czyjś oddech, nie mogła się mylić była ta jej starsza siostra.
        - Siostra, znowu skrobiesz jakieś obrazeczki? Może być przestała skrywać swój talent? - czerwone oczy zalśniły z zaciekawienia.
        - Wiesz, że nie pokazuję niczego gdy nie jest to skończone, a...
        - A ta reguła tyczy się głównie twojej twórczości - dokończyła czerwono-oka, z grymasem na twarzy. - Ale pokaż choć najmniejszy obrazek.
        - Po pierwsze niekulturalnie tak komuś przerywać w połowie zdania, tak jak ty masz w zwyczaju. A kolejną rzeczą to ciekawość to pierwszy stopień do piekła - odpowiedziała dziewczyna przyciskając do siebie swój fioletowo-biały rysownik z czarnymi i złotymi akcentami. Patrząc jednocześnie prosto w oczy siostry.
        - Ale jesteś uparta, po prostu jak osioł - dziewczyna nic na to nie odpowiedziała tylko zapatrzyła się w martwy punkt na horyzoncie i delikatnie się uśmiechnęła na wspomnienie tego porównania.
        Aaa, gadać z tobą się nie da. Wracam na gospodarstwo pomóc przy żniwach - odparła wstawiając z korzenia na którym aktualnie siedziała.
        Dziewczyna w loliciej sukience oparła się o korę drzewa. Odłożyła swoją teczkę, postanowiła pomyśleć o niedalekiej przyszłości. Za dwa tygodnie koniec wakacji, rodzice wyślą ją do miasta zakochanych. Ma tam zamieszkać w domu ciocią Amanda z jej córkami starszą Nicolą i pięcioletnią Olivią. Ciocia będzie przyjeżdżać rzadko, ale dziewczyna będzie miała okazje widywać Michaela i Kevina - swoich braci. Natomiast w szkole do której będzie uczęszczać będzie się spotykała z Rozalią i Lysandrem, których poznała przez przypadek. Było to jakoś w czasie trwania ferii zimowych... 

        ------------------------
        Witam, witam :D
        Chciałam zadać takie drobne pytanko. Przez kilka następnych rozdziałów ukaże się sporo postaci, które później nie będą miały większego znaczenia dla rozwoju akcji. I tu stawiam pytanie czy chcielibyście bym umieściła ich w zakładce bohaterów z krótkimi wyjaśnieniami kto, co i jak. Czy  wolicie bym usunęła część trzecioplanowych postaci i nie zasypywała Was górą imion, które i tak jak mówiłam najprawdopodobniej się nie pojawią (Może dam ich na końcówce bloga, albo raz na jakiś czas będzie do nich dzwonić).
        A co do rozdziału: podoba wam się trzecioosobowa forma pisania czy wolicie z perspektywy bohaterki?
        Nawiasem mówiąc nadal nie podałam imienia i to się szybko nie zmieni :P Więc jak ktoś chce to można zgadywać ;) Na zwycięzców czeka nagroda! (nie wiem jaka ale coś się wymyśli)  Oczywiście propozycji nie piszemy tu, by nie psuć innym niespodzianki :D


        Dziękuje za uwagę :)

niedziela, 15 lutego 2015

Witajcie w baśniowej krainie...

            W niepamiętnych czasach, gdy nawet naszych dziadków nie było na świecie, w krainie pełnej drzew, przychodziło na świat nowe życie. Ale nie takie tam zwykłe dziecko z wieśniackiej rodziny. Był to potomek królewskiej rodziny. Na tą chwile czekali nie tylko rodzice, ale i całe królestwo. Urodziła się mała, przecudowna dziewczynka o bladofiołkowych oczach i blond czuprynce. Stworzenie piękne niczym anioł zesłany prosto z nieba. Od chwili gdy rodzice po raz pierwszy pokazali dziecię swoim poddanym, dyskusjom na temat urody księżniczki nie było końca. Nie zmieniło się to po miesiącu, po roku ani po wiekach. Wszyscy uznali Marię Magdalenę za najwspanialszy cud świata. Księżniczka nie tylko oszałamiała urodą, ale i intelektem i ogromną dobrocią dla ludzi jak i przyrody. Nic dziwnego, że każdy książę pragnął stanąć z nią na ślubnym kobiercu. Niestety ta odrzucała zaręczyny, czekając na swojego księcia z bajki...
            Miała 15 lat, kiedy do królestwa przybył zbłąkany książę, ze swoją świtą. Kiedy tylko ujrzała wysokiego, dobrze zbudowanego i oszałamiająco przystojnego królewicza na rumaku, od razu utonęła w sidłach miłości. Nieprzejęła się nawet tym, że koń biegnąc ochlapał jej jedwabną sukienkę. Królewicz, gdy spojrzał na wybrudzoną niewiastę, zadurzył się jak wiele innych mężczyzn przed nim. Wkrótce pobrali się mieli dziecinę i żyli długo i szczęśliwie....
            Zaraz, zaraz no właśnie w tym sęk, że nie dane im było mieć happy end'u. Rodzice zmarli w wyniku choroby, niedługo po narodzinach dziecka. Dlatego zamek i całe królestwo należało teraz do pary. Niestety ludzie zaczęli szumieć o rzekomym flircie króla Dimitry'ego z nieznaną nastoletnią księżniczką. Wkrótce plotki sprawdziły się i wielu ludzi widziało króla w towarzystwie małej ślicznotki. Maria, która często przechadzała się tymi samymi ulicami co pozostali mieszkańcy, szybko dowiedziała się o zdradzie. Gdy jej mąż wrócił do zamku, odprowadzany nieprzyjaznymi spojrzeniami ludności, zastał rozwścieczoną żonę siedzącą w sali tronowej. Nikt nie wie jak potoczyła się rozmowa tamtego wieczoru, gdyż królowa nie pozwoliła nikomu przebywać w zamku. Nawet synek opuścił mury zamku pod opieką królewskiej opiekunki...
            W nocy wiał porywisty wiatr, który zdawał się nie mieć końca. Ale przed świtem zapanowała niczym niezmącona cisza. A wstające słońce zabarwiło się na odcień krwistej czerwieni. Wtedy służba powróciła na do zamku. To, co z została rano sparaliżowaława całe królestwo. Na podłodze leżało chłodne ciało królowej, z wbitym w brzuch sztyletem. W kałuży krwi klęczał zapłakany Dimitry. Kiedy strasz królewska zabierała go do lochów, tłumaczył się, że to nie on. Jednak wszyscy doskonale wiedzieli, że po śmierci królowej to on przejmie władzę nad królestwem i będzie decydował, a nie jak było wcześniej królowa. Dimitriego skrócono o głowę, a wcześniej został publicznie poniżany i torturowany. Nie przyznał się do czyny, tylko powtarzał jak bardzo kocha Marię i nawet śmierć tego nie zmieni.
            A kto teraz zajmie się królestwem? Do momentu osiągnięcia przez księcia pełnoletności, władzę przejął... Pamiętnik Marii Magdaleny. Po zapisaniu na kartce pytania, na kartce ukazywała się pozłacana odpowiedź pisana ręką ducha byłej królowej. Wiedział o tym tylko najbliższy doradca królewski, który został mianowany na króla na ten okres kilkunastu lat. Po dwudziestu paru latach doradca zmarł zabierając do grobu tajemnicę "piszącego pamiętnika". Zapytacie się pewnie, jakie są dalsze losu księgi. No cóż. Na to nikt nie zna odpowiedzi.... Pamiętnik... Zaginął...

            Niektórzy mówią, że legendy to tylko legendy. Że są to zmyślone opowiastki, które mają nas czegoś nauczyć. Ale ja uważam, że wszystko ma ziarnko prawdy. A niekiedy nie tylko jedno ziarenko. Ale czy to możliwe by duch naprawdę komunikował się z ludźmi za pomocą skrawka papieru i pozłacanych liter? Czy możliwe, że po tylu wiosnach księga zachowała się do dzisiejszych czasów? A co z Dimitry'm
? Czy on w czasie tortur mówił prawdę czy zabił swoją żonę? Czy na te pytania znajdziemy gdzieś odpowiedz? Czy zagadka na wieki wieków pozostanie ze znakiem zapytania? Nie wiem, co się stało tego tragicznego wieczoru. Nie wiem, kto zabił królową. Nie wiem, co się stało z księgą. "Wiem, że nic nie wiem" - powiedział Sokrates. Ale wiem jedno! 

Kto nie szuka odpowiedzi, ten ich nie znajdzie!!!

            -------------------------------
            Witam serdecznie moich kochanych czytelników :3 Wiem, że piszę już jeden blog i teraz zaczynam drugi. Ale po prostu mam na nim roboty na jedną trzecią etatu i mam za dużo czasu wolnego. A tak przecież nie może być :P Od razu mówię, że nie będę tu wpadać regularnie, bo "W pułapce Miłości" jest na pierwszym miejscu i nie chcę go zaniedbywać.
            A wracając do tego blogusia wyjaśnię sprawy organizacyjne. Ze względu, że prolog wyszedł mi strasznie obszerny, postanowiłam, że podzielę go na kilka części (na oko koło 5-6 rozdziałów wyjdzie). Są to wspomnienia bohaterki, której imienia nie zdradzę, to ma być taka malutka niespodzianka ;) Hi hi Później już normalnie będę prowadzić.
            A to, co naskrobałam wyżej? Powiedzmy fundament całego bloga ;) Jak ktoś zechce się zabawić w detektywa, to myślę, że podpowiedziałam coś niecoś o czym będzie ;)
            Co tu mogę jeszcze dodać? A tak! Mam nadzieję, że blog będzie się podobał i będę mogła liczyć na wasze wsparcie :) Pierwszej części prologu oczekujcie, dzisiaj najpóźniej jutro ;) To zależy, kiedy uda mi się jeszcze dopaść komputer :)